10 lat FILIPA Z KONOPI !



wow, to już 10 lat od pierwszego numeru PISMA Z KRĘGÓW JESZCZE NIEDOZWOLONYCH. na początku FILIPY były xerowane i sprzedawane na czad giełdach, w niezależnych dystrybucjach wysyłkowych, podawane z ręki do ręki. na skutek skoku technologicznego tej dekady, ostatnie numery krążyły też w internecie jako pliki doc. po drodze była też stronka internetowa, z wielką bongo fają, ale na skutek zawirowań historii i zmian serwerów gdzieś się zawieruszyła, a ten blog będzie jej kontynuacją.
=;)- ~~




Filipowi smarkaczowi stuknęło 10 lat [puff]. Pewnego razu trafił w moje ręce jedyny numer białostockiego zina Maryjanna. Zainspirowany jego lekturą wziąłem do ręki cienkopis, linijkę i 4 kartki A4 by napisać pierwszy numer Filipa z konopi – pisma z kręgów jeszcze niedozwolonych. A był w całości zrobiony ręcznie. Podtytuł wyrażał 100% przekonanie, że kiedyś trawa będzie legalna, co podtrzymuję, aczkolwiek zmienił mi się punkt widzenia całej sprawy i obecnie sądzę, że nie warto postulować legalizacji narkotyków, kajając się przed systemem lub z nim walcząc by na jego warunkach łaskawie pozwolił mi robić to co robię i tak, a do tego po swojemu. Zamiast tego chcę całej wolnej społecznej sfery, gdzie system nie będzie wtykał nosa. Szerzej o tym w tekście o neutralności prawa [puff].
Czy coś Filip zmienił? W skali krajowej nie, jest jeszcze gorzej niż gdy zaczynałem. W skali lokalnej, bo to pismo znane gdzieniegdzie w Białymstoku lub okolicach, wytworzyło się pewne środowisko, które ten temat kręcił, ale za duzo nie da się tu o tym wywodzić. W sumie miło jest mieć swoją gazetkę i czytelników. Zapewne, gdyby nie nieregularnośc Filipa (to jest #14 na dziesięciolecie więc wypada 1,25 numeru na rokJ), i nakład o połowę większy (standard to 100 sztuk, raz było 200, choć i inni xerowali i jeden z numerów miał ok. 400 kopii) a do tego pocztówki to może miałoby to większy oddźwięk i wkład np. do ENCODU mógłby być większy niż symboliczny, bo w sprawie legalizacji zioła działa hyperreal z Radoszem, Filip sobie pisze.
Nie mam ambicji robienia z Filipa wydawnictwa ogólnokrajowego lub regularnego jak na razie. Wolałbym, by wielu ludzi miało swoje własne „filipy” i nawet na podobną skalę każdy, razem tworzyłyby ruch wielu redaktorów i ich czytelników. Organizacja się jednak zaczęła via internet i to medium przebiło nasze możliwości przebicia (widzisz czytelniku? ciąglę piszę w liczbie mnogiej...). Ten numer to jakby zamknięcie, bo gwarancji nie daję, że Filip wyjrzy jeszcze z konopi [puff]. Czy jest sens robić takie pismo? Nie ma znaczenia. Opór stawiać trzeba naokrągło, bo nie ma końca walki, która trwać musi, inaczej system nas zje. Bo to on jest problemem, nie tylko polityczny, czy gospodarczy ale i kultura która się boi badania duszy nawet na psychoterapii a co dopiero po dragach...






















 
© is for losers | powered by W-23 DIY UNLMTD